Jak Polska długa i szeroka, wszystkie drogi pożerają miliony dziur. Z roku na rok sytuacja wydaje się pogłębiać dosłownie i w przenośni i dzisiaj wydaje się być katastrofalna. Wszystko wskazuje na to, że wobec takiej sytuacji nasze służby drogowe są bezsilne. Wydaje się, że wyczerpały się już wszelkie techniki i metody ich naprawiania.
Tymczasem okazuje się, że polska myśl techniczna nie śpi, czego dowodem jest wymyślenie i przedstawienie nowej metody walki z dziurami. Bardzo często od pomysłu do zastosowania mija dużo czasu, tym razem jednak będzie inaczej. I to same w sobie jest już zastanawiające i godne podziwu.
Inspiracją do wymyślenia nowej technologii stał się fatalny stan dróg na odcinku Rudy-Racibórz ( DW 919 ).
Jak się okazało pomysł jest wprost kapitalny. Pozwala na dokonywanie naprawy dróg o każdej porze roku i bez jakichkolwiek ograniczeń.
Pomysł jest bardzo prosty i polega na wyłożeniu na zniszczony asfalt, grubego gumowego dywanika.
Próby zostały już wykonane i zakończyły się wielkim powodzeniem.
Autor pomysłu widzi same korzyści, wymienia je jednym tchem – definitywna i trwała naprawa dróg, zwiększenie produkcji w polskim Stomil-u, cicha jazda taką nawierzchnią, odporność na mrozy, poprawa bezpieczeństwa ( nawet przy wypadku czujemy się jak zapaśnik na macie ). Wykonawca nawierzchnię ma zmagazynowaną na potężnej roli na samochodzie i odcina niezbędny pas i kładzie na zniszczonej szosie. Koniec więc z pracownikiem stojącym na przyczepie z łopata w ręku i rzucającym kolejne porcje asfaltu w kierunku zalegających dziur.
Nawet w warunkach zimowych mamy do czynienia z wymiernymi korzyściami, przecież przy dużych opadach śniegu taką matę może każdy z nas wytrzepać i na powrót ułożyć na drodze. Po co bezskutecznie czekać na przyjazd pługu albo służ Zarządu Dróg Wojewódzkich, Powiatowego Zarządu Dróg lub gminnego referatu inwestycji.
Wobec takiego pomysłu trudno jest ukryć szczerą radość i nadzieję z niej płynącą. Pr. Ap.