W związku z przypadającą dzisiaj 79 rocznicą wkroczenia wojsk radzieckich do Rud w trakcie II Wojny Światowej, przypominamy tamte chwile. Ważne bowiem jest to, aby o takich historycznych zdarzeniach przyszłe pokolenia pamiętały po wsze czasy. Powinno tak być dlatego, że jednym z najważniejszych elementów tożsamości narodowej społeczeństwa jest jego historia. Dobra, czy też zła – ale prawdziwa.
Wśród żyjących pozostało już niewielu tych, którzy pamiętają wszystko to, co zdarzyło się na naszej ziemi 79 lat temu, tj. w trakcie końcowych miesięcy II wojny światowej, kiedy to wojenny front przesuwał się na zachód. Naszym zdaniem, prawdę o tych czasach, trzeba bardzo wyraźnie wyartykułować i dobrze ją zapamiętać oraz przekazać młodym pokoleniom. Jest tak dlatego, że przez wiele lat powojennej Polski, prawda ta była przedstawiana w sposób nieprawdziwy. Prowadziło to wówczas do wypaczania kart historii tej ziemi – rudzkiej ziemi.
Zbliżał się front
W Rudach i okolicy do dzisiaj pozostały świadectwa tamtych czasów. Kapitalnym tego przykładem były do niedawna ruiny rudzkiego kompleksu klasztorno-pałacowego i nasz rudzki kościół, które dzisiaj nabrały już innego wymiaru, niż było to jeszcze całkiem niedawno. To właśnie one były naocznymi świadkami a zarazem ofiarami tych wydarzeń i najboleśniej jak tylko było można zostały nimi dotknięte.
Korzystając z tego co pamiętają ludzie starsi, oraz z tego co zostało o tych czasach zapisane i zarchiwizowane w domowych archiwach, pragnę przedstawić naszym czytelnikom prawdę o tamtych czasach. Postanowiłem przedstawić same ,,suche? fakty, które to zostały zapisane w pamięci tych, którym Bóg dał przeżyć te wydarzenia, bez jakiegokolwiek wyciągania wniosków. To pozostawiam naszym czytelnikom. Myślę, że osoby, które w tych wydarzeniach uczestniczyły potwierdzą je, zaś ludzie młodzi przyjmą je jako przekaz do kart historii od ludzi starszych.
W styczniu 1945 roku Rudy były wioską, jak wiele innych na Górnym Śląsku, należąca do ówczesnego Państwa Niemieckiego. W te styczniowe dni, mieszkańcy Rud z pełnym niepokojem spoglądali w kierunku wschodnim. Wieczorami, na niebie widoczne były błyski i łuny, słychać było zbliżające się odgłosy ognia artyleryjskiego. Z dnia na dzień, zjawiska te nasilały się i postępowały w kierunku naszej miejscowości – był to oczywisty dowód na to, że zbliża się front. Mieszkańcy Rud zastanawiali się, co robić. Pozostać, czy też uciekać przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Przed ludźmi pojawiła się wizja pozostawienia całego dorobku życia i opuszczenia swoich rodzinnych ziem. Mnożyły się kolejne pytania – jak w te mroźne dni i noce, udać się na drogi przepełnione uciekinierami wojskowymi i cywilnymi, wraz ze swoimi dziećmi, dobytkiem i całym żywym inwentarzem.
Większość mieszkańców Rud nie była związana z dawnym reżimem i pozostała w swoich domach – myśląc, że zbliżające się wojska Radzieckie, to też ludzie.
Nadszedł 26 styczeń 1945 roku
W takiej scenerii nadszedł dzień 26 stycznia 1945 r.
W godzinach nocnych, w związku z tym iż od strony Sośnicowic, Bargłówki i Przerycia most na rzece był wysadzony, wojska radzieckie skierowały się wzdłuż rzeki w stronę Brantolki. Tam jednak okazało się, że most na Brantolce był zaminowany, co wpłynęło na to, że zajęcie Rud opóźniło się.
Około godziny 6.15 rano, ówczesny ksiądz proboszcz Emil Jatzek, który nie opuścił swoich parafian, odprawił z kilkoma wiernymi ostatnią mszę we wspaniałym rudzkim kościele. W trakcie tej mszy, wojska radzieckie wkroczyły już do Rud i znajdowały się już w okolicy mostka obok dzisiejszej betoniarni.
A wraz z nim radzieckie czołgi
Przed radziecką kolumną pancerną, która ruszyła z Brantolki został wysłany żołnierz niemiecki. Kiedy brakło mu sił, aby przed kolumną biec, upadł i został stratowany przez nadjeżdżające czołgi. W chwili wkraczania wojsk radzieckich do Rud, na rynku znajdowało się kilku żołnierzy niemieckich z oddziałów samoobrony z lekkim uzbrojeniem. W rejonie rudzkiej poczty, na ulicy Raciborskiej pojawił się czołg niemiecki, któremu udało się zniszczyć pierwszy czołg kolumny radzieckiej, po czym szybko wycofał się do lasu. Żołnierze, którzy zginęli w tym czołgu zostali pogrzebani w miejscu, gdzie stał pomnik Eichendorfa przed szkołą. Jedyna niemiecka kanonierka przeciwczołgowa, która znajdowała się na południowym skrawku lasu Rud, została zniszczona przez radziecki pocisk. Losy załogi kanonierki są nieznane.
Żołnierze, którzy dostali się do niewoli radzieckiej stracili życie. I tak np. na Przeryciu poddało się 4 młodych żołnierzy. W dniu następnym, mieszkańcy znaleźli ich ciała z ranami postrzałowymi z tyłu głowy. W samych Rudach, do ostrej walki doszło na ul. Polnej, gdzie w domku zabarykadowało się 3 żołnierzy niemieckich. Po ciężkich walkach żołnierzy ujęto, zastrzelono, a dom został spalony.
Na ulicy Rybnickiej, w domu znajdowała się stacja łącznościowa. Jej obsługa również została zabita a dom spalony. Na polach przy ul. Cegielskiej, obok ujęcia wodnego zostało zastrzelonych 16 żołnierzy niemieckich. Na moście kolejowym na stacji Paproć 3 żołnierzy zginęło od strzałów w tył głowy, po czym zostali wrzuceni do rzeki. W parku młodziutki żołnierz poddał się, prosząc na kolanach radzieckiego oficera o litość. Został z zimną krwią zastrzelony.
W kilka dni po zajęciu Brantolki z powodu bardzo silnych mrozów i panującego zimna oraz głodu, z lasu wychodzili zmarznięci, wygłodniali żołnierze niemieccy, bez broni w grupkach kilkuosobowych. W sumie było ich około 35-40 osób. Wszyscy zostali zatrzymani, po czym zastrzeleni. Przed śmiercią musieli sobie wykopać grób na ciała. Wśród zabijających był również radziecki komendant rezydujący na Brantolce. Jednemu z niemieckich żołnierzy udało się zbiec z niewoli, lecz wkrótce po tym został schwytany, po czym zastrzelił go sam komendant, postrzegany przez żołnierzy jako alkoholik.
Poza tymi przypadkami, zdarzały się jeszcze większe okrucieństwa. W parku znaleziono rozebrane zwłoki żołnierza niemieckiego ze spalonym podbrzuszem. W okolicy Stodół 2-ch żołnierzy zostało schwytanych, zawinięto ich w koce, oblano benzyną i żywcem spalono. Zdarzało się, że żołnierzy przywiązywano do konia, po czym strzałami z karabinu go płoszono. Stosowano również okrutniejsze metody zabijania, takie jak wydłubywanie oczu i dobijanie kolba karabinu.
Na terenie Rud żołnierze radzieccy zabili również wiele osób cywilnych, znane są ich dane osobowe. Jako metody zadawania śmierci wybierano: przecinanie żył i powieszenie. Wiele ofiar stanowiły dzieci i nieletni. W trakcie przejścia frontu przez Rudy, wykradziono i spalono 47 budynków wraz z kościołem i zamkiem.
W kilka dni po wkroczeniu wojsk radzieckich do naszej miejscowości, wszyscy mężczyźni w wieku 17-55 lat musieli zgłosić się do 14-to dniowych robót i marszu do Łabęd koło Gliwic. Tam znajdował się obóz zbiorczy dla jeńców. Wszyscy którzy tam trafili, zostali wywiezieni do Związku Radzieckiego do Zagłębia Donieckiego Donbas. Wielu z nich do Rud nie wróciło nigdy.
Ci, którym udało się po wielu latach wrócić, byli tak chorzy, iż niebawem zmarli.
Kiedy wojska radzieckie odeszły do Raciborza ?
Kiedy przesuwający się front zatrzymał się w rejonie Raciborza, w Rudach powstał punkt zbiorczy wojsk radzieckich. Wszyscy mieszkańcy Rud musieli opuścić swoje domostwa i ewakuować się w stronę Brantolki i Stanicy. Na ulicach dojazdowych ludzie natrafiali na duże kolumny czołgów, artylerii i piechoty. Szli w kierunku zachodnim.
Na niebie można było zaobserwować codziennie duże ilości radzieckich samolotów, które bombardowały Racibórz.
Taka sytuacja trwała aż do wiosny, do Świąt Wielkanocnych. Wtedy to wojska radzieckie wkroczyły do Raciborza. Dopiero teraz okoliczna ludność mogła wrócić do swoich domów.
To co ludność zastała w swoich domach lub ruinach po powrocie do Rud, graniczyło z okropnością. Rudy były wyrabowane, spalone i rozkradzione. Wszędzie leżały bomby, amunicja i granaty. Natrafiono na rozkładające się szczątki żołnierzy, cywilów i zwierząt. W Rudach zapanował wielki głód. Nie było żadnego zaopatrzenia w żywność. Brakowało wszystkiego, od zboża a na ubraniach kończąc. Wszystkie magazyny stały się własnością wojsk radzieckich. Panujący głód stał się przyczyną śmierci wielu ludzi, zwłaszcza osób starszych. W tym czasie wielką pomocą dla ludzi służyli: ks. proboszcz Emil Jatzek, doktor Eugeniusz Wyrwoł oraz zakonnice z rudzkiego szpitala. Te osoby w tych trudnych chwilach, ani na chwilę nie opuściły swoich współmieszkańców i parafian. Tak to nadeszła do Rud ,,wolność”. Teraz z perspektywy długiego czasu, każdy z nas może ocenić we właściwy sposób, to co działo się w Rudach 77 lat temu.
Musimy wyciągnąć z tej lekcji historii wnioski, po to, aby ludzie ludziom, już nigdy nie zgotowali takiego losu. Pamiętać należy również o tym, że prawda zawsze wyjdzie na jaw, bowiem zalega głęboko w naszych sercach i sumieniach. Jest to tylko kwestia czasu. Szkoda tylko tego, że ta lekcja historii dotknęła naszych bliskich, z których wielu już nigdy za życia nie zobaczymy, bo ktoś im je odebrał. A.D.